niedziela, 29 marca 2015

Od Evan'a Cd. Drasil'a

Włamanie do domu chyba nie było dobrym pomysłem... czemu do cholery tak mi na tym zależy? Choć co się dziwić... spotkać najlepszego przyjaciela po 10 latach... ba! Więcej! Szkoda, że ta "przyjaźń" obecnie działa w jedną stronę... Chyba...
- C-co ty tu...! - przestraszył się.
- Siedź cicho! - chciałem go uciszyć.
- ALLEG...! - zaczął wołać.
Ja pierdole tylko nie on!
Nie było odwrotu, musiałem coś zrobić. Zawsze, gdy to coś jest w pobliżu nic nie kończy się dobrze. Dla mnie.
Mocno go objąłem, by nie mógł się ruszyć. Jego szarpanie zdało się na nic. Po chwili znów chciał wołać to mordercze stworzenie, ale nie pozwoliłem. Zasłoniłem dłonią jego usta.
Ucieczki to on sobie nie odpuści...
Zdenerwowałem się. Jak mam uspokoić to dziecko?
Po chwili chwyciłem go za nadgarstki i zbliżyłem do siebie, a zaraz po tym pocałowałem.
Ucichł.
W tym momencie poczułem czyjś oddech na karku... więc tak umrę?

<Drasil? Amen>

Od Valerie

Sprzyjający wiatr morski brnął w żagle wielkiego trójmasztowca. Delfiny co chwila robiły popis akrobacji wodnych, a mewy skrzeczały wniebogłosy. Załoga pracowała na pełen etat, a templariusze rozkazywali im jakby byli władcami świata. Jako jedna z pasażerów na "gapę" siedziałam oparta w bocianim gnieździe. Mój ptak siedział na samym czubku bocianiego gniazda i obserwował otoczenie. Patrząc na niebo czekałam, aż statek przybije do brzegu. Chciałam dostać się do bractwa asasinów. Już jako mały dzieciak chciałam się tam dostać. Niestety wtedy mój przemilusi charakterek był o wiele gorszy. Po chwili usłyszałam jak ktoś wdrapuje się niezdarnie na liny, a potem również niezdarnie idzie na bocianie gniazdo. Poprawiłam mój kaptur nasunięty na twarz i zaczęłam udawać, że śpię. Pomysł może niezbyt kreatywny, ale jaki skuteczny! Poza tym byłam wyjątkowo w dobrym humorku i nie chciało mi się go zabijać. Po chwili jakiś mężczyzna grubo po czterdziestce dostał się na bocianie gniazdo. Tak szczerze to nawet mnie nie zauważył. Zaczął patrzeć przez lunetę na horyzont, a potem krzyknął:
- Ląd!
A następnie dosłownie i w przenośni zleciał gniazda. Kiedy sobie poszedł uśmiechnęłam się pod nosem.
Usłyszałam jak templariusze gorączkowo wydają rozkazy i wściekają się o byle co. Po chwili usłyszałam jak jest kładziona kładka, a potem tupot około 10 osób. Wstałam otrzepując się z brudów i zeskoczyłam z tymczasowego miejsca pobytu. Jak gdyby nigdy nic zeszłam po kładce na ląd i ruszyłam w miasto. Po chwili zorientowałam się, że mój "zwierzak domowy", gdzieś zniknął. Westchnęłam cicho i zaczęłam zastanawiać się, gdzie go wcięło, a bardziej ją wcięło. Po chwili usłyszałam charakterystyczny skrzek. Skręciłam w jakąś ciemną, ciasną uliczkę i zaczęłam wspinać się na dach jakiegoś budynku. Gdy byłam już na nim usadowiłam się wygodnie i zaczęłam czekać na mojego ptaka. Po chwili usłyszałam jak mój ptak z czymś się bije. Wychyliłam się lekko i zobaczyłam jak drapieżnik dziobie jakiegoś człowieka. Westchnęłam i zeskoczyłam w stóg siana. Wyszłam otrzepując się i powiedziałam zimno:
- Może łaskawie oddałbyś mi mojego ptaka?
Ptak, kiedy tylko usłyszał mój głos odczepił się od człowieczka i usiadł mi na ramieniu. Spojrzałam na "ofiarę". Był to jakiś chłopak typu "jaśnie panicz", chyba w moim wieku. Spojrzałam na chłopaka z wyższością.
- Co jej zrobiłeś? - zapytałam oschle.
Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony.
- Ja? Ja nic..
- Nie kłam mnie! - powiedziałam podniesionym głosem - Sama, by ona Ciebie nie zaatakowała..
Ptak mocniej zacisnął swoje wielkie szpony na moim ramieniu, ale nie tak mocno aby zrobić mi ranę. Patrzyłam na tego całego "panicza" i czekałam na jego odpowiedź. Moja harpia olbrzymia co chwila zaciskała szpony na moim ramieniu. Widać, że była w każdej chwili gotowa do ataku.

<Drasil? c:>